[Recenzja] Tim Buckley - "Lorca" (1970)



Wrzesień 1969 roku był niezwykle pracowity dla Tima Buckleya. W ciągu czterech tygodni muzyk zarejestrował równolegle materiał na trzy kolejne albumy studyjne. Pierwszy z nich, "Blue Afternoon" ukazał się już w listopadzie. Wypełniły go utwory o wyciszonym, melancholijnym charakterze, stylistycznie najbliższe folku, z lekko jazzowym zabarwieniem. Kolejne dwa longplaye, wydane już w 1970 roku "Lorca" i "Starsailor", przyniosły muzykę zdecydowanie bardziej eksperymentalną, awangardową, zdecydowanie odchodzącą od folkowych korzeni Buckleya.

Pierwsza strona winylowego wydania "Lorca" zawiera dwa długie utwory, pozbawione rytmu i wyrazistych melodii, oparte na skali chromatycznej. Dziesięciominutowy utwór tytułowy, niesamowicie intryguje swoim awangardowym charakterem. Nieco teatralnej - w dobrym tego słowa znaczeniu - partii wokalnej towarzyszy jedynie dość jednostajne organowe tło, hipnotyczny bas, atonalne partie elektrycznego pianina, oraz schowane w tle dźwięki gitary. Momentami można odnieść wrażenie, że muzyka stoi w miejscu, jak w indyjskich ragach. Równie niezwykle wypada kolejny utwór, "Anonymous Proposition", w którym osiągnięto podobny efekt, za pomocą nieco innego instrumentarium - gitary akustycznej i kontrabasu, mantrowo powtarzających te same dźwięki.

Druga strona longplaya jest, przynajmniej pozornie, bardziej konwencjonalna. "I Had a Talk With My Woman" mógłby znaleźć się na którymś z poprzednich albumów Buckleya - jest tu i wyrazista melodia, i rytm (nadawany przez grającego na kongach Cartera Collinsa). Również w "Driftin'" pojawia się wyraźna melodia, sam utwór daleki jest jednak od konwencjonalnej piosenki, swoją budową przypomina raczej jakiś psychodeliczno-jazzowy jam. Zamykający album "Nobody Walkin'" wyróżnia się większą dynamiką i autentycznie chwytliwym motywem granym na pianinie elektrycznym, całość znów jednak bardziej przypomina jam, niż zwyczajny utwór. Również partia wokalna Buckleya daleka jest od folkowych standardów.

"Lorca" to album, który niezwykle trudno przypisać do konkretnego gatunku. Elementy folkowe mieszają się tutaj z awangardą i jazzem, tworząc coś bardzo oryginalnego (choć podobne eksperymenty można znaleźć np. na ówczesnych albumach Nico). Niestety, album w chwili wydania nie spotkał się ze zrozumieniem słuchaczy Tima Buckleya, przyzwyczajonych do bardziej konwencjonalnego folku, przez co album okazał się komercyjną klapą. Doceniono go dopiero wiele lat po śmierci artysty. Lepiej późno, niż wcale.

Ocena: 8/10



Tim Buckley - "Lorca" (1970)

1. Lorca; 2. Anonymous Proposition; 3. I Had a Talk With My Woman; 4. Driftin'; 5. Nobody Walkin'

Skład: Tim Buckley - wokal i gitara; Lee Underwood - gitara, pianino; John Balkin - kontrabas, gitara basowa, organy; Carter Collins - kongi
Producent: Dick Kunc


Komentarze

  1. Właśnie słucham :) Poprzednio przesłuchałem "Happy Sad", urokliwa płyta.

    OdpowiedzUsuń
  2. A gdzie późniejszy Buckley? "Starsailor" to też świetna płyta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz już nie przypomnę sobie, czemu zarzuciłem opisywanie Buckleya.

      Usuń
  3. Opisałeś tatę, a co z synem ? Jeff nagrał kilka rewelacyjnych, jak dla mnie rzeczy, n.p. ,,Dream Brother,, ,,So Real,, ,,Grace,, te i wiele innych to emocjonalne i wykonawcze bomby. Mam taką jego składankę, taki autobootleg i jest to jedna z płyt do których wracam najczęściej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ten moment młodszego Buckleya nie mam nawet w planach, ale pamiętam o jego istnieniu.

      Usuń
  4. Piękna płyta. Tylko gdy ja odsłuchuje, to mam 'rockowe' skojarzenia, z albumami które ukazały się odrobine później. A mianowicie motyw z utworu tytułowego słyszę w L'America The Doors, w Driftin' zaś Planet Caravan Sabbath, a Nobody Walkin' to Zeppelin z III. Nieważne, u mnie 9/10.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak skojarzenia dotyczą późniejszych rzeczy, to dziwne byłoby ujmowanie za to Buckleyowi ;).

      Usuń
    2. Buckleyowi nic nie ujmuje. Wręcz przeciwnie. Odnoszę wrażenie, ze był inspiracją dla wyżej wymienionych zespołów. Może inspiracja to za dużo, był przez nie pewnie sluchany.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024