[Recenzja] Miles Davis - "The Complete Bitches Brew Sessions" (1998)



"The Complete Bitches Brew Sessions" to drugi z serii boksów, których celem jest skompilowanie jak największej ilości materiału pochodzącego z danego etapu kariery Milesa Davisa. W przypadku tego boksu mamy do czynienia z nagraniami dokonanymi od połowy sierpnia 1969 do połowy lutego 1970 roku. Jest to znacznie dłuższy okres, niż rzeczywista sesja nagraniowa "Bitches Brew" - cały album został zarejestrowany w ciągu trzech dni (19-21 sierpnia). Tytuł "The Complete Bitches Brew Sessions" jest tym bardziej mylący, że nie znalazły się tu żadne inne nagrania z tej właśnie sesji (jak np. dodawane do późniejszych reedycji "Bitches Brew" alternatywne wersje "Spanish Key" i "John McLaughlin").

Trafiły tutaj natomiast utwory z kilku późniejszych sesji, podczas których Davisowi za każdym razem towarzyszył nieco inny skład. Odbyły się one w następujących dniach: 19 listopada (utwory "Great Expectations", "Orange Lady", "Yaphet" i "Corrado"), 28 listopada ("Trevere", "The Big Green Serpent" i dwie wersje "The Little Blue Frog"), 27-28 stycznia ("Lonely Fire", "Guinnevere", "Feio" i "Double Image"), oraz 6 lutego ("Recollections", "Take It or Leave It" i "Medley: Gemini/Double Image"). Część z tych nagrań została już wcześniej opublikowana na albumach "Big Fun" ("Great Expectations", "Orange Lady", "Lonely Fire"), "Live-Evil" ("Medley: Gemini/Double Image"), oraz "Circle in the Round" ("Guinnevere"). Pozostałe są zupełnie premierowe (kilka z nich można znaleźć na późniejszych reedycjach albumów "Bitches Brew" i "Big Fun", inne wciąż pozostają unikalne dla tego boksu).

Podczas tych późniejszych sesji, Davis i towarzyszący mu muzycy próbowali nieco innych rzeczy, niż w trakcie sierpniowej sesji. Odeszli od ciężkiego, awangardowego fusion (może z wyjątkiem "Double Image"), na rzecz klimatycznego jazzu elektrycznego, przywołującego skojarzenia z "In a Silent Way" (szczególnie w przepięknym "Recollections"), ale wzbogaconego o silne wpływy muzyki hindustańskiej. W większości z tych nagrań wzięli udział indyjscy muzycy Khalil Balakrishna i Bihari Sharma, grający na tradycyjnych hinduskich instrumentach, jak sitar, tambura i tabla. Fantastycznie - i bardzo psychodelicznie - wypada ich połączenie ze zwykle nastrojowymi, ale zarazem intensywnymi partiami elektrycznych klawiszy, trąbki, saksofonu, gitary i sekcji rytmicznej Świetnego klimatu dodają też partie Benniego Maupina na klarnecie basowym. Dziwne, że nie wydano tego materiału od razu - bez problemu dałoby się skompilować z niego dwupłytowy album, który poziomem nie ustępowałby innym ówczesnym wydawnictwom Milesa. Pod względem stylistycznym od reszty odstaje natomiast "Medley: Gemini/Double Image" - zdominowany przez ostrą partię Johna McLaughlina, jest już wyraźną zapowiedzią kolejnego zwrotu stylistycznego, który zaowocował jazzrockowym albumem "Jack Johnson".

"The Complete Bitches Brew Sessions" to w sumie cztery i pół godziny muzyki, z czego półtora nie było wcześniej opublikowane. Zarówno znane wcześniej, jak i premierowe nagrania, trzymają bardzo wysoki poziom, lecz samo wydawnictwo pozostawia pewien niedosyt. Nie dowiadujemy się z niego niczego o powstawaniu albumu "Bitches Brew" - a tego właśnie bym oczekiwał po tak zatytułowanym boksie. W późniejszych boksach z kompletnymi sesjami (z okresów "In a Silent Way", "Jack Johnson" i "On the Corner") zamieszczono różne alternatywne podejścia i wersje sprzed ostatecznych miksów, co znacząco wpłynęło na ich atrakcyjność. "The Complete Bitches Brew Sessions" na tle późniejszych części sprawia wrażenie nieco nieprzemyślanego. Tak naprawdę powinien zostać rozbity na dwa wydawnictwa - pierwsze zachowałoby tytuł, ale jego tracklista pokrywałaby się z reedycją "Bitches Brew" z 2010 roku (oryginalny album + wersje alternatywne i singlowe + nagrania koncertowe), natomiast drugie zawierałoby materiał z późniejszych sesji.

Ocena: 8/10



Miles Davis - "The Complete Bitches Brew Sessions" (1998)

CD1: 1. Pharaoh's Dance; 2. Bitches Brew; 3. Spanish Key; 4. John McLaughlin
CD2: 1. Miles Runs the Voodoo Down; 2. Sanctuary; 3. Great Expectations; 4. Orange Lady; 5. Yaphet; 6. Corrado
CD3: 1. Trevere; 2. The Big Green Serpent; 3. The Little Blue Frog (alternate take); 4. The Little Blue Frog; 5. Lonely Fire; 6. Guinnevere
CD4: 1. Feio; 2. Double Image; 3. Recollections; 4. Take It or Leave It; 5. Medley: Gemini/Double Image

Skład: Miles Davis - trąbka; Wayne Shorter - saksofon (oprócz CD2:3-6, CD3:1-4); Steve Grossman - saksofon (CD2:3-6, CD3:1-4); Bennie Maupin - klarnet basowy (oprócz CD4:3-5); Chick Corea - elektryczne pianino; Joe Zawinul - elektryczne pianino (oprócz CD2:3-6, CD3:1-4); Herbie Hancock - elektryczne pianino (CD2:3-6, CD3:1-4); Larry Young - organy i czelesta (CD1:1,3, CD3:1-4); John McLaughlin - gitara; Dave Holland - kontrabas (oprócz CD2:3-6); Ron Carter - kontrabas (CD2:3-6); Harvey Brooks - gitara basowa (oprócz CD2:2, CD3:1-4); Jack DeJohnette - perkusja (oprócz CD2:3-6); Don Alias - perkusja i instr. perkusyjne  (CD1, CD2:2); Lenny White - perkusja (CD1); Billy Cobham - perkusja i instr. perkusyjne (CD2:3-6, CD3, CD4); Juma Santos - instr. perkusyjne (CD1, CD2:1-2); Airto Moreira - instr. perkusyjne (CD2:3-6, CD3, CD4); Khalil Balakrishna - sitar (CD2:3-6, CD3); Bihari Sharma - tabla i tambura (CD2:3-6, CD3:1-4); 
Producent: Teo Macero, Bob Belden, Michael Cuscuna


Komentarze

  1. Tego boxu super się słucha, w sensie, fajnie sobie odpalić całość i wysłuchać je w jakieś wolne popołudnie, niemniej jeżeli chodzi o ilość premierowego materiału jest to ewidentny skok na kasę fanów. Ale i tak lepiej, że ten box jest, niż żeby miało go nie być ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie przed kilokma laty, wraz z premierą "Double Image", ten boks stał się kompletnie niepotrzebny. Wydany z okazji RSD album nie tylko ma fajną, faktycznie "płytową" strukturę, ale też zawiera wszystkie nagrania, których nie ma nigdzie indziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozwolę sobie nie zgodzić się z taką opinią. Jeżeli ktoś chce mieć wszystkie nagrania z tego boksu bez kupowania boksu, musi mieć następujące wydawnictwa:

      Bitches Brew
      Live Evil
      Big Fun
      Circle in the Round
      Double Image

      Rozwiązanie niby ok, bo każde z nich trzyma wysoki poziom. Jednak "Live Evil", "Big Fun" i "Circle in the Round" to składanki z nagraniami z różnych okresów, co sprawia, że są - zwłaszcza ten ostatni - wyraźnie niespójne. Natomiast na ”The Complete Bitches Brew Sessions" faktycznie zebrano wszystkie utwory z danego okresu i - jak zauważył już autor pierwszego komentarza - dobrze się słucha tego jako pewnej całości.

      Te boksy to wciąż najlepszy sposób, żeby skompletować dyskografię Davisa z czasów Columbii. Każdy z nich stanowi zamkniętą, wewnętrznie spójną całość. Nie trzeba wówczas mieć jakiś dziwnych składanek z losowo dobranym repertuarem, jak "Circle in the Round" czy "Directions". Jakbym zbierał tylko kompakty, to ograniczyłbym się tylko do tych boksów i koncertówek, których w boksach nie uwzględniono.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Carme López - "Quintela" (2024)